sobota, 16 lipca 2016

Księga Druga : Moja Zguba Rozdział 2 : Dochodzenie
   Śnieg prószył nad całą Konohą. Zamknięte okno stanowiło zaporę dla przeszywającego i okrutnego chłodu. Znad brązowego kubka unosiła się para o zapachu świeżo zaparzonego kakao, a bose stopy kobiety schowane były pod ciepłym, wełnianym kocem. Sakura nie pamiętała aż tak upiornej zimy, która w tej chwili zagościła nad Konohą. Ale było coś jeszcze, coś o czym ciągle myślała. To w końcu 4 godzina przesłuchiwań. Sprawa z Danzou dotarła do wszystkich mieszkańców wioski, również tych pozostałych. Cały Kraj Ognia miał się stawić do Ibikiego Morino , człowieka , który nawet z diabła wyciągnąłby wszystkie grzechy. Zadawał on dość banalne pytania : ,,Co wtedy robiłeś, gdzie byłeś o tej porze, czy masz alibi?”. Całość nie trwała nawet 15 minut.Więc dlaczego Naruto siedzi tam aż tak długo…?
   Kobieta westchnęła przeciągle i niechętnie wstała z kanapy podchodząc do drewnianego stołu, na którym znajdowały się notatki o różnorakich truciznach, lekach i antidotach. Dobrze wiedziała, że nie uda jej się na niczym skupić jednak wolała choć przez chwilę imitować spokój.
,,Gaz zakłócający pracę wszystkich mięśni w ciele człowieka. Podany w dużej dawce może działać na ofierze ponad 3 godziny. W tym czasie osobnik traci całą swoją chakrę, a jego organizm jest przemęczony do granic możliwości. Jest to niebezpieczny narkotyk, działaniem zbliżonym do ponad 24 godzinnej bitwy. Gaz ten, należy do mikstur zakaza…”.
   Sakura nie zdążyła do końca przeczytać wpisu na dość pogiętej kartce, gdyż po całym mieszkaniu rozniósł się dźwięk pukania. Któż to mógł być o tak późnej porze? Kobieta ostrożnie postawiła stopy na podłodze i powolnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Kiedy je otworzyła do środka wdarł się nieprzyjemny chłód, który zmroził jej skórę. Panowała przecież śnieżyca. Z półprzymkniętych oczy spojrzała na przybysza i od razu rozpoznała złocistą czuprynę swojego przyjaciela.
-Naruto? Co Ty tutaj robisz? I…dlaczego chodzisz tak lekko ubrany skoro na dworze jest z jakieś minus 20 stopni!
Chłopak jednak nic nie odpowiedział ,a wzrok przez cały czas miał skierowany na własne buty.
-No już, wchodź do środka, przeziębisz się!
-Dopiero skończyli mnie przesłuchiwać.
Haruno nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Zupełnie zbita z tropu zapomniała  o wdzierającym się do jej mieszkania śniegu. Czy oni podejrzewali Naruto?
-Chyba nie masz zamiaru mi powiedzieć, że myślą, że to Ty? Byłeś przecież na balu, mnóstwo ludzi to potwierdzi!
-Oni już znaleźli sprawcę…- szepnął prawie niesłyszalnie. Sakura nie mogła zrozumieć co go tak zasmuciło. Przecież to jedna z lepszych wiadomości! Odnaleziono mordercę!
-I niby dlaczego to Cię tak martwi? Skoro odszukali tego przestępcę, mieszkańcy mogą bez strachu wychodzić na ulicę! Naruto, to wspaniałe wieści!
-Ty nic nie rozumiesz! – krzyknął i po raz pierwszy spojrzał w oczy różowłosej. Sakura zaniemówiła. Po policzkach jej przyjaciela spływały słone łzy. Nie widziała go jeszcze w takim stanie.
-Naruto…?
-Tym…tym sprawcą jest Sasuke.

   -Wypuście mnie stąd do kurwy nędzy! – krzyknął rozjuszony shinobi.
-Nie tak ostro Uchiha. W tej chwili najlepiej byłoby dla Ciebie gdybyś zachował spokój. – rzekł wysoki mężczyzna odziany w czarny płaszcz. Spoglądał właśnie na przykutego stalowymi łańcuchami do ściany, więźnia. A był nim nie kto inny jak sam Sasuke Uchiha.
   -Nie masz prawa mówić mi, co jest dla mnie dobre, a co nie. Jesteś tylko kolejnym, żałosnym psem Konohy. Nie wyróżniasz się od innych niczym. A poza tym nie powinieneś wymawiać mojego nazwiska. Jest dla Ciebie zbyt dumne.- odpowiedział mu z uśmiechem na ustach.
Ibiki jedynie prychnął.
-Jak sobie życzysz Uchiha. – rzekł zaczepnie – Szczerze mówiąc nie rozumiem Twojego uporu. Przecież wiadomo, że to Ty załatwiłeś Danzou. Co prawda, oddział medyczny jeszcze tego nie potwierdził, ale mi to nie jest niepotrzebne. Miałeś powód, chciałeś się na nim zemścić, w dodatku byłeś w pobliżu. Sprawa jest przesądzona. Jednak interesuje mnie jak taki dzieciak zdołał go zabić?
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Dopalająca się świeca niewiele rozświetlała, a mimo to Morino dostrzegał wyraz twarzy Sasuke. Nie okazywał ani krzty strachu. Szczerze mówiąc imponował mu ten dzieciak. Można by rzec, że nawet bardzo.
-Jesteś żałosny…
Mężczyzna nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
-Jesteś żałosny, Ty i cała ta wioska. Myślicie, że jesteście tacy cwani, tacy oczytani, a prawda jest taka, że gówno wiecie. Gówno wiecie. -powtórzył.- Może i był moim celem, może i chciałem go zabić, ale… – zamilkł.
-Ale?
Sasuke zacisnął dłoń w pięść.
-Ale ktoś mnie uprzedził…
   Morino jeszcze przez chwilę wpatrywał się we wściekłe oblicze Uchihy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że więcej z niego nie wyciągnie. Nie dzisiaj. Był zbyt twardym orzechem do zgryzienia. Ibiki westchnął przeciągle i ruszył w stronę drzwi. Robił to po omacku, gdyż w pokoju praktycznie zapanowała ciemność. Odwrócił się jeszcze do swojego więźnia i rzekł :
-Nie dbam o to dlaczego zabiłeś Danozu. Prawdę mówiąc nawet zbytnio mnie do nie obchodzi. Ale musisz wiedzieć jedno. Jeśli w raporcie oddział medyczny potwierdzi nasze domysły to Twoje dni są policzone. A w tej chwili wygląda na to, że nic Ci już nie jest w stanie pomóc Uchiha.
Gdy mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, świeca dopaliła się całkowicie.

   -On jest niewinny!
-Nie Tobie jest to oceniać Naruto. – odpowiedziała kobieta siedząca w swoim biurku. Ręce miała założone na piersi, a wzrok skierowany na rozjuszonego blondyna.
   -On nie mógłby tego zrobić! Tak, uciekł z wioski i oddał się w ręce Orochimaru, ale nie posunąłby się tak daleko! Wiem o tym!
Uzumaki cały się trząsł z przypływu emocji. Nie potrafił dopuścić do siebie wieści, które oczerniały w tak rażący sposób jego dawnego towarzysza. To go przerastało.
-Sasuke…tylko nie Sasuke. Nie teraz. To wszystko jest kłamstwem. Słyszysz? Kłamstwem! – krzyknął i zacisnął pięści.
Tsunade spoglądała na niego z żalem. Powoli podniosła się z fotela i podeszła do wielkiego okna ukazującego znaczną część wioski. Wioski, którą miała chronić.
-Naruto…- zaczęła – ja wiem, że to jest dla Ciebie trudne. Niestety, wszystko wskazuje na to, że Sasuke dopuścił się tej zbrodni. Rozumiem, że nie jesteś w stanie do siebie tego dopuścić, ale…cóż, nie mogę traktować go inaczej tylko dlatego, że jest Twoim przyjacielem.- powiedziała.
   Uzumaki nie mógł tego znieść. Był wściekły i czuł, że dłużej nie da rady wytrzymać.
- Więc chociaż pozwól mi się z nim spotkać. Nie powinien być teraz sam. -rzekł.
-  I nie będzie – odpowiedziała, spoglądając przez ramię na Naruto – Sakura już do niego idzie.

   – Wypuście mnie!
Już od ponad godziny Sasuke krzyczał i próbował się uwolnić spod stalowych więzi. Jego ręce i stopy były całkowicie czerwone i napuchnięte, a mimo to upór Uchihy nie słabł. Nie miał zamiaru tutaj zostawać i gdyby nie fakt, że ktoś właśnie otworzył drzwi to dalej zdzierałby gardło jakby mogłoby mu to pomóc.
    Do pomieszczenia weszła średniego wzrostu postać trzymająca świecę w ręku. Mężczyzna nie musiał się długo przyzwyczajać do światła. Od razu rozpoznał przybysza.
-Proszę, proszę…Kto mnie tutaj odwiedził?- powiedział z kpiną w głosie. – Nie spodziewałem się, że taki tchórz jak Ty odważy się ze mną zobaczyć. A gdzie zgubiłaś Karin? Takie szczury jak wy powinny się trzymać razem.
Sakura ruszyła przed siebie ignorując całkowicie obelgi ciemnowłosego. Wiedziała, że kolejne spotkanie z Uchihą nie będzie należeć do przyjemnych. Kiedy podeszła wystarczająco blisko od razu zauważyła poranione ciało Sasuke.
-Nie powinieneś się tak wyrywać. Te łańcuchy są bardzo wytrzymałe. Nawet Ty nie dasz rady ich zerwać.- odparła całkowicie zmieniając temat.
Mężczyzna prychnął z pogardą.
-Myślałem , że już się przekonałaś na własnej skórze jak wiele mocy w sobie posiadam. Jestem pewien, że nie chcesz tego powtarzać. – powiedział prowokującym tonem.
Nie musiał jej tego przypominać. Haruno doskonale pamiętała tamto zdarzenie, w którym omal nie zginęła z jego ręki. Jednak nie przyszła tutaj by o tym rozmawiać. Miała ważniejsze rzeczy do przekazania. Wzięła głęboki wdech.
-Sasuke…to nie ma sensu. Zdajesz sobie sprawę, że już cała wioska mówi o Tobie jak o kryminaliście. Starszyzna wioski oraz Pani Hokage myślą tak samo. Jeśli dowiodą Twojej winy to czeka Cię…
-…kara śmierci. -dokończył.- Wiem o tym.
W pomieszczeniu zapadła cisza, a ani jedno, ani drugie nie miało zamiaru jej przerywać. Haruno podejrzewała, że Uchiha już się wszystkiego domyśla, jednak musiała to z siebie wydusić. Po prostu musiała.
-Nie chcę umierać.- zaczął.- Nie, dopóki nie odbuduję klanu. To właśnie jest mój ostateczny cel. Dlatego jesteś mi potrzebna.
Kobieta zmrużyła oczy.
-Co masz na myśli?
-Muszę stąd uciec, a Ty mi w tym pomożesz.
Sakura podeszła bliżej i ukucnęła tak, że oboje mierzyli się wzrokiem.
-A niby czemu miałabym to zrobić?
Na twarz mężczyzny wstąpił szelmowski uśmiech.
-Bo mnie kochasz.
   Kobieta spoglądała w milczeniu na Uchihę. Nie okazywał on niczego innego prócz pogardy i kpiny. Sakura powoli wstała i ruszyła w stronę wyjścia. Po jej głowie ciągle krążyły słowa, które wypowiedział ciemnowłosy.
Bo mnie kochasz.
Dziewczyna zatrzymała się i ostatni raz spojrzała na mężczyznę.
-Nie Sasuke…już nie.
*